Trzeci nurt

Anna Krzywania i Artur Burszta: Wi?kszo?? wierszy zawartych w Egzotycznych ptakach i ro?linach powsta?a, jak piszesz w pos?owiu, jako skutek wsp??uczestnictwa w poetycznym Trio Bu-Ba-Bu. Mia?y one by? wykonywane na g?os na tradycyjnych wieczorach poetyckich, na happeningach… Na tle ?wczesnej literatury ukrai?skiej, wydawa?y si? one bardzo ?wie?e, wr?cz skandalizuj?ce. Czy wtedy nie obawiali?cie si? tymczasowo?ci tych dzia?a??

Jurij Andruchowycz: Raczej nie, byli?my naprawd? m?odzi i w og?le nie bali?my si? tymczasowo?ci. Chodzi?o nam tylko o to, ?eby jako? poruszy? publiczno??. Z nas trzech O?eksandr Irwane? by? najbardziej przywi?zany do ?wczesnych reali?w spo?eczno-politycznych. W jego tekstach znajdowa?y si? np. nazwiska dzia?aczy politycznych czy literackich, kt?re dzi? ju? nikomu nic nie m?wi?. Ale to on by? najbardziej skuteczny, je?li chodzi?o o reakcj? publiczno?ci. Moje wiersze przyjmowanie by?y raczej spokojnie, sk?ania?y do rozmy?la?. Oczywi?cie przygotowywa?em trzy lub cztery teksty, kt?rymi chcia?em rozbawi? publiczno??. Zawsze uwa?a?em, ?e moje utwory maj? drugie dno, ?e tworz? je dla literackich smakoszy. Moim celem by?o ??czenie w jednym wierszu zar?wno warto?ci uniwersalnych, jak i bezpo?redniego oddzia?ywania na publiczno?? tu i teraz…

W Polsce z grona autor?w debiutuj?cych w latach 80. przetrwa?o w obiegu czytelniczym ledwie kilku. Prze?om mia? dopiero nast?pi? wraz z debiutami Sosnowskiego i ?wietlickiego w 1992 roku. A jak to wygl?da?o na Ukrainie?

Na pocz?tku lat 80. panuje w poezji kompletna szaro??. Jest wielu poet?w, w?r?d nich by? mo?e nawet ciekawi tw?rcy, ale nikomu nie udaje si? opublikowa? nic wybitnego. Powstaje okre?lenie wisimdesjatnyky, czyli pisarze generacji lat 80. Prze?om nast?puje w latach 1982-1984. Pojawiaj? si? ksi??ki nowej formacji pisarzy, w?wczas 23- i 25-letnich. Starszy o kilka lat Myko?a Riabczuk staje si? guru ca?ej generacji. On tak naprawd? otworzy? mi oczy. Wyt?umaczy?, ?e mo?na wyda? zbi?r wierszy bez tak zwanych parowoz?w, czyli ideologicznych wierszy o Leninie czy komunizmie. Pisz? o tym w mojej nowej ksi??ce. Kiedy okaza?o si?, ?e ju? wychodz? ksi??eczki bez ?adnego parowozu, czyli bez sowieckich ideologii, w 1985 roku zacz??a si? wewn?trzna dyskusja. Wytworzy?y si? dwa r??ne ?rodowiska. Jedno d??y?o do tradycyjnej, poetyckiej mowy i konserwatywnego systemu pisania. Drugie, nazywane modernistycznym, chcia?o eksperymentowa? z form?, przede wszystkim z metafor? jako ?rodkiem wypowiedzi poetyckiej. Zacz??a si? wojna mi?dzy tymi obozami. W tym okresie pozna?em Irwancia i Neboraka. Postanowili?my, ?e nie przyst?pimy do ?adnej z tych grup i powo?amy trzeci nurt. Tak dosz?o do powstania Bu-Ba-Bu. Nasze wiersze mia?y by? atrakcyjne w czytaniu i wywo?ywa? ?miech. Podj?li?my pr?b? sprowadzenia poezji z ob?ok?w i rzucenia jej na miejskie place.

Czy kt?ry? z wspomnianych modernist?w lub konserwatyst?w debiutuj?cy w latach 80. jest do dzisiaj znany?

To nie jest tak, ?e ci, kt?rzy pojawili si? w latach 80., p??niej szybko znikn?li. Prawie wszyscy s? laureatami najwy?szej nagrody pa?stwowej im. Szewczenki. W?a?ciwie to my zrezygnowali?my z powa?nej kariery pa?stwowo-poetyckiej. Jedyne zadanie, kt?rego oni nigdy nie wyznaczyli sobie, to wyj?cie poza granice literackiego getta. Wszyscy tam zostali. Teraz te nazwiska nikomu spoza kr?g?w literackich nic nie powiedz?.

Czy Bu-Ba-Bu, ze swoim przes?aniem, to odpowiednik polskiego “brulionu”?

Odpowiednik to jest dobre s?owo, bo jednak to nie by?o to samo. Przede wszystkim nie mieli?my takiej bazy jak czasopismo. Pod koniec lat 80. nie byli?my ju? sami, powsta?o kilka innych grup: ?u-Ho-Sad ze Lwowa z ?uczukiem, Honczarem i Sad?owskim, Grupa Propala Hramota z Kijowa. W latach 1989-1990 organizowali?my ju? troch? wsp?lnych akcji. W takim w?a?nie wymiarze mo?na chyba m?wi? o czym? podobnym do brulionowego ?rodowiska. To by? pocz?tek zbiorowej i jednocze?nie indywidualnej odpowiedzialno?ci za to, co si? robi. Nie spos?b by?o nagle zacz?? pisa? poprawnie politycznie, bo ju? nale?a?o si? do – mo?na powiedzie? – mafii i ona by ju? nie przebaczy?a. Przez ca?y czas trzeba by?o pracowa? na tym samym poziomie co inni. Wsp?lnie wychodzili?my na scen?. Ka?dy wyst?p wraz z jedenastoma innymi poetami by? sprawdzianem, antidotum na r??nego rodzaju renegactwa i skurwienie. Bu-Ba-Bu nie zmieni?o si? pod tym wzgl?dem tak?e p??niej.

Dlaczego zdecydowali?cie si? zako?czy? swoj? dzia?alno???

W?a?ciwie nigdy nie by?o takiej decyzji. Po prostu po mniej wi?cej 10 latach ca?kiem przypadkowo ukaza?a si? nasza wsp?lna ksi??ka i tak odegra?a rol? “ko?ca”. Mo?e w?a?nie w naturze bubabizmu nie by?o takiej wsp?lnej publikacji? Podstawy by?y chyba jednak ca?kiem obiektywne, po prostu przekroczyli?my pewn? granic? wiekow?. I to, co dla mnie by?o jak gdyby proste, bo ja bubabist? zosta?em maj?c ju? rodzin?, dla moich przyjaci?? stawa?o si? utrudnieniem, gdy? oni dopiero zak?adali swoje. Coraz trudniej by?o zorganizowa? jakie? spotkanie, czy w og?le rozwija? nasz? dzia?alno?? z wyst?pami, z happeningami, akcjami itp. Poza tym na Ukrainie zacz?? si? naprawd? trudny okres: wszystkiego brak, ro?nie inflacja, nie mo?na zorganizowa? spotkania poetyckiego, bo nie dzia?a elektryczno?? na sali lub sala nie jest ogrzewana. Nowa przygoda zacz??a si? w 2005 roku. Obchodzili?my w?wczas dwudziestolecie i ukaza?a si? nasza ogromna antologia. Teraz zn?w zaczynamy wyst?powa?, tak jak to by?o 22 lata temu. Mo?liwe, ?e jeste?my na fali renesansu. Nawet widz?, i? w obiegu robi si? coraz wi?cej Bu-Ba-Bu…

Twoje wczesne wiersze stawiaj? przed t?umaczem wyj?tkowo trudne, by nie powiedzie? karko?omne zadanie. ?wietnie w?adasz j?zykiem polskim. Jak oceniasz efekt pracy Jacka Podsiad?y?

Jestem pewien, ?e Jacek jest jedyn? osob?, kt?ra mog?a stawi? czo?o temu wyzwaniu. Oczywi?cie du?e znaczenie ma fakt, ?e od dosy? dawna znamy si? osobi?cie. Dzi?ki temu mogli?my ka?dy szczeg?? dok?adnie przedyskutowa?. Nie byli?my te? zbyt uprzejmi wobec siebie, a to dobrze zrobi?o t?umaczeniom [?miech]. Jacka bardzo ceni? jako poet? i w swoim czasie, kiedy nie byli?my jeszcze znajomymi, po prostu z zachwycenia, z mi?o?ci do jego tekst?w przet?umaczy?em 10-15 wierszy na ukrai?ski, ale nie ma w?r?d nich ?adnego z rymami i z jakim? regularnym rytmem. S? to wy??cznie wiersze z wczesnego okresu jego tw?rczo?ci. T?umaczy?em je z 2-tomowego wydania i gdy doszed?em do tego drugiego tomu, to zwr?ci?em uwag?, ?e Jacek zaczyna rymowa?, ?e nagle odnajduje dla siebie jaki? smak w tej formie. Odwrotnie ni? ja. Jacek umie stosowa? rymy bardzo technicznie. “Technicznie” jest w?a?ciwym s?owem, bo moje wiersze z okresu Egzotycznych ptak?w i ro?lin takie w?a?nie s?. Czasami wiersz zaczyna? si? nie od jakiego? nastroju, prze?ycia, ale od rymu, kt?ry bardzo mi si? podoba? i kt?rym chcia?em zacz??. Dla mnie by?o bardzo wa?ne, ?e zobaczy?em wirtuozeri? Jacka te? w tej dziedzinie wierszopisarstwa, i pomy?la?em, ?e to powinno si? jemu podda?. Je?li chodzi o moj? reakcj? jako czytelnika, to wydaje mi si?, ?e to jest bardzo sugestywna, bogata i udana wersja Andruchowycza z wierszami lat 80.

Czy te wiersze by?y t?umaczone na jakie? inne j?zyki?

Jako ca?o?? – nigdy. Poszczeg?lne wiersze tak, ale zawsze w bardzo nieudany spos?b, m.in. na j?zyk angielski, niemiecki, a nawet polski. Te po polsku by?y t?umaczone kiedy? przez profesor?w filologii ukrai?skiej. Te przek?ady by?y najgorsze. Nigdy nie by?em z nich zadowolony. T?umacze na niemiecki i angielski z kolei w og?le nie zachowywali rym?w. To by?a w?a?ciwie informacja, o czym jest dany wiersz.

Jednak u?atwieniem powinno by? to, ?e ukrai?ski i polski wywodz? si? z taj samej rodziny j?zyk?w…

To mo?e by? i u?atwienie, i utrudnienie. Na przyk?ad pami?tam, jak pr?bowa?em t?umaczy? rymowane wiersze z rosyjskiego, np. Pasternaka. I ile to wypi?o mojej krwi [?miech]. Czasami blisko?? j?zyka robi si? wrogiem i nie da si? w ?aden spos?b zrymowa?. Na przyk?ad “Sonety kryminalne”. Moim zdaniem beznadziejna sprawa do przet?umaczenia. Gra s??w pomi?dzy ni?, czyli “n??”, ni?nist, czyli “czu?o??”, w ?adnym j?zyku opr?cz ukrai?skiego nie da si? stosowa?. Po rosyjsku te? ju? b?dzie inaczej: no? i nie?nost. Ale Jacek wyszed? z tego przez “kata”, czyli u niego pojawi?o si? s?owo “delikatno??”. A w ?rodku tej “delikatno?ci” kryje si? “kat”. Jestem zwolennikiem takiego podej?cia, nawet je?li przek?ad nie odpowiada dos?ownie temu, co jest w oryginale. Wa?ne, by czytaj?cy t?umaczenie prze?y? to, co czytelnik orygina?u.

A jak wygl?daj? Twoje przygody z t?umaczeniami polskich wierszy?

Moje pierwsze pr?by to by?a straszna kl?ska. Brak mi by?o do?wiadczenia. Mia?em 26 lub 27 lat i na zlecenie Riabczuka, kt?ry w?wczas by? zast?pc? redaktora naczelnego pisma “Wseswit”, to taki odpowiednik “Literatury na ?wiecie”, zacz??em t?umaczy? Boles?awa Le?miana. To on mnie zach?ci?, m?wi?c: “To jest po prostu twoje. To jest taki poeta, kt?ry odpowiada twoim poszukiwaniom: fonetycznym, rytmicznym itd.”. M?czy?em si? jakie? p?? roku, ale by?em bardzo zadowolony z ko?cowego efektu. Odda?em do redakcji jakie? 20 wierszy, a ta… odm?wi?a ich publikacji. Ustalili, ?e przet?umaczy?em te wiersze w systemie sylabicznym, niedopuszczalnym dla j?zyka ukrai?skiego. Inaczej m?wi?c, przet?umaczy?em polskiego poet? po polsku, tylko z ukrai?skimi s?owami. Redaktor naczelny powiedzia? mi, ?e sylabika w naszej literaturze to pocz?tek XVIII wieku, p??niej ju? jej nie stosowano. Moje przek?ady Le?miana wed?ug niego brzmia?yby archaicznie, barokowo. Ci??ko to prze?y?em. Dlatego te? nigdy wi?cej nie zabra?em si? za t?umaczenie polskich poet?w z rymami. Potem to ju? okres znajomo?ci ze ?rodowiskiem “Literatury na ?wiecie”, koniec lat 90, poezja tzw. o’haryst?w. ?wietlicki, troch? Darka Foksa, du?o Podsiad?y, Stasiuka, kt?rego odkry?em ukrai?skiemu czytelnikowi jako poet?, czego do dzisiaj si? wstydzi [?miech]. Mo?e jeszcze jakich? 7, 8 nazwisk. To zawsze by? m?j osobisty wyb?r. Z przek?ad?w korzysta?em m.in. w czasie wyk?ad?w z literatury wsp??czesnej na Lwowskim Uniwersytecie. Wybiera?em wiersze, kt?re brzmi? efektownie, kt?re wywo?uj? ?miech. Mniej wi?cej w tym samym czasie, zacz??em pisa? moje Piosenki dla martwego koguta. Ju? wiecie, dlaczego w og?le porzuci?em rymowanie? [?miech]

Czy to do?wiadczenie z Le?mianem tak poskutkowa?o?

Cz??ciowo tak, cho? potem mia?em bardzo skuteczne efekty t?umacze?: Pasternak, Rilke, Mandelsztam. Wszyscy zachwycali si? i m?wili, ?e ?wietnie to zrobi?em.

Czy rymy powr?c? w poematach, kt?re z?o?? si? na Twoj? now? poetyck? ksi??k??

Raczej nie, ale nie wykluczam ich. Na razie mam gotowe trzy poematy. S? bez rym?w. Ale mo?e rymy pojawi? si? w jakim? innym miejscu, chocia? nie s? ju? one dla mnie rozrywk? jak niegdy?.

Dzi?kujemy za rozmow?.

Джерело: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=100&co=txt_1559

Stach Perfecki powraca na Ukrain?!

Ze wszystkimi swoimi czterdziestoma imionami,
czterdziestoma neurozami, czterdziestoma ranami,
z czterema walizami przeterminowanych rachunk?w i list?w od kochanek,
z czterema walizami, z kt?rych ka?da jest ci??sza od niego,
z kt?rych ka?da pozosta?a na innej stacji, na innej granicy,
tak ?e teraz w nich grzebi? s?u?by specjalne Albanii,
Bo?ni, Hercegowiny i Transylwanii,
i z wi?kszym lub mniejszym powodzeniem deszyfruj?
jego liryczne szyfrogramy, pisane na znaczkach pocztowych,
albo staraj? si? ustali? sk?ad jego DNA
z pojedynczych plam na starych tamponach, banda?ach,
kobiecych po?czochach i skalpach.
Stach Perfecki powraca na Ukrain?.

My?li tak: “Czas wraca?, rosa na s?o?cu
zgin??a, wrogowie praktycznie te?,
po rewolucji kupi? sobie spodnie z mn?stwem kieszeni,
dezodoranty Axe sprzedaj? prawie na ka?dym kroku,
czas wraca?.
Rozwi??? parlament, rozstrzelam wice spikera
z karabinu maszynowego, jeszcze paru debili,
wprowadz? w kraju euro i prawo lustracyjne,
przeprowadz? reform? ortografii,
zabroni? aborcji, a potem na ni? pozwol?,
zerw? stosunki dyplomatyczne z Rosj? i Hondurasem,
w?osy przemaluj? z pomara?czowego z powrotem na zielony,
czas wraca? – nowe generacje studentek ju? nie pami?taj? mojego imienia”.
Tak my?li Stach Perfecki, cho? co do tego ostatniego si? myli.

Niedawno przemawia? przed wej?ciem do Komisji Europejskiej,
a jednocze?nie S?du Europejskiego, Eurobanku i Mi?dzynarodowego Trybuna?u w Hadze –
z powodu, jak zawsze, w?a?nie tych studentek.
“Przecie? one wyje?d?aj? z mojego kraju! – krzycza?, potrz?saj?c elektryczn? aureol?. –
Nied?ugo nie zostanie ?adnej,
jakiejkolwiek. Wiecie, szanowni pa?stwo, z nimi to tak, jak na przyk?ad ze sp?dnicami mini.
Najpierw chodz? w nich tylko ?adne dziewczyny z ?adnymi nogami.
Troch? p??niej – nie?adne dziewczyny z ?adnymi nogami.
W ?lad za nimi – nie?adne dziewczyny z nie?adnymi nogami.
A wtedy ju? – wszystkie inne dziewczyny, to znaczy ju? nie dziewczyny.
Ale wszystkie one znikaj?! Codziennie uciekaj? dok?d?,
gdzie mog? czym pr?dzej zapomnie?, kim s?, sk?d,
wsz?dzie tam, gdzie czerwone latarnie.
W dodatku przenikn??y te? do waszych mieszka? –
przez tylne wej?cia, kominy i zsypy.
Poczu?y si? tu jak w domu, bo zaw?adn??y tymi waszymi tajemnicami,
kt?rymi zdolne s? w?ada? tylko niewolnice, pokoj?wki i na?o?nice.
Tajemnicami waszych prze?cierade?, waszego brudu, waszego smrodu,
waszego wstydu!”.

Jego wyst?pienie transmitowa?y wszystkie kana?y telewizyjne Europy,
cho? nikt na ?wiecie nawet nie w??czy? telewizora,
jego wyst?pienie ocenzurowano na szczeblu komisarzy o kwesti? poszerzenia,
czyli zaw??enia, dlatego jego wyst?pienie naprawd? brzmia?o
mniej wi?cej tak:
“Zgadzam si?, ?e my w naszym kraju U
jeste?my skrajnie niebezpiecznie zainfekowani. Zainfekowani przez bied?, g?upot?,
bierno?? i niewiar?. Wiem, ?e do zainfekowanych organizm?w
w zasadzie istniej? dwa rodzaje podej?cia – albo mo?na je leczy?,
albo najlepiej jak mo?na izolowa? je od innych –
takich, kt?re uwa?aj? siebie za zdrowe.
Pierwszy spos?b jest niepor?wnanie dro?szy, i czasoch?onny,
zw?aszcza przy tak zadawnionej infekcji. W dodatku
wymaga niezliczonych wysi?k?w samego zainfekowanego.
Drugi – o ile? jest praktyczniejszy i bezproblemowy, jak amputacja.
Zdaje mi si?, ?e do nas postanowiono zastosowa? w?a?nie ten drugi.
W nast?pstwie tego kto? mnie nie wpuszcza do mojego domu.
Kto? taki, kto ma bardzo przybli?one wyobra?enie, kim jestem i co naprawd? ze mn?
si? dzieje. Zatem on – ten nieznany kto? – ju? wie, co ze mn? zrobi?.
Po pierwsze, odgrodzi? si? ode mnie na wieki “kordonem sanitarnym”.
Po drugie, przydzieli? mi funkcje odstojnika i wysypiska ?mieci”.

Tak m?wi? Stach Perfecki na schodach pa?ac?w i pod mostami,
zwracaj?c si? do oficer?w, ochroniarzy, kloszard?w,
najcz??ciej jednak do inwestor?w i z jakiego? powodu do transwestyt?w:
“Mimo wszystko nie uda si? wam odgrodzi? od naszej mi?o?ci!
I w jakkolwiek wysokiej technologii wznoszony by?by przez was mur,
jak bardzo sterylno-ch?odny i aseksualny
by?by ten wasz g?upi projekt Europy,
mimo wszystko b?dziemy was kocha?
i b?dziemy infekowa? was swoj? mi?o?ci?.
Przewiercimy w tym murze niezliczone przej?cia
i b?dziemy w nich si? kocha?!
Namacamy najbardziej erogenne, najbardziej zajebiste
strefy!
Naprawd? kocham t? kobiet?!
Chc?, ?eby o tym wiedzieli wszyscy: nazywali j? Ada Cytryna,
ma oczy zielonego rzecznego koloru i mimo wszystko nie mog? bez niej ?y?!”.

W odpowiedzi na to zacz?to go szuka?
przez Interpol i Interpipe,
a tak?e kana? telewizyjny “Inter”.
Pisa?em do niego: “Wracaj, stary, tutaj wszyscy czekaj?,
milion ludzi na Majdanie i wszyscy napaleni.
I wszyscy krzycz? “Per-fe-cki! Per-fe-cki!”
z nadziej?, ?e si? pojawisz,
zastepujesz, staniesz na uszach, przejdziesz ko?em,
za?piewasz w duecie z Katarzyn? Bi?ozir czy Oksan? Bi?okur,
staniesz na czele Partii przemys?owc?w i przedsi?biorc?w.
Szturmem we?miesz Rad? Ministr?w bez jednego wystrza?u
i oprowadzisz Javiera Solan? po saunach Kijowa!
Wracaj, przyjacielu, wszyscy oczekuj? od ciebie cudu!”.

Od czasu do czasu dostaj? od niego odpowiedzi
utrzymane w stylu staro?ytnych przestr?g –
tak jakbym ja by? profesorem literatury, a on zdawa? egzamin
z obywatelskiej pilno?ci, dlatego za ka?dym razem
og?asza: “W?adza si? zmieni?a, marzenia si? spe?ni?y,
genera?owie na emeryturze, bandyci za kratkami,
przest?pcy z Bankowej uciekli samolotami do Korei P??nocnej,
Kazachstanu i Rosji,
staruszek eksprezydent, spaceruj?c po parku, strzela do wron z wiatr?wki
i ?adna kurwa ju? nie zape?nia teleeteru tymi debilnymi kaweenami,
ogoniokami, muzykalami, g?wnianymi serialami,
?adna kurwa ju? nie ?piewa w duecie z premierem –
nar?d przezwyci??y? nieprawd? i nowi ministrowie publicznie
co wiecz?r sk?adaj? sprawozdanie przed t?umem teenager?w – kto? z gitar?
w r?kach, a kto? z pod?u?nym fletem.
Ale b?d?cie czujni, ?led?cie ich mimik?,
te wszystkie podmrugiwania,
te ich z natury okr?g?e twarze.
I w ?adnym razie nie pozw?lcie im zaokr?gli? si? jeszcze bardziej,
obrosn?? w podbr?dki – kiedy to si? stanie,
mo?na wszystko zaczyna? od pocz?tku,
cho? i tak oka?e si?,
?e wszystko trzeba koniecznie zaczyna? od pocz?tku”.

Stach Perfecki ma racj?, kiedy pisze o wiecznym pocz?tku.
Zbieram my?li i prosz? go jeszcze raz, a potem jeszcze raz:
“Wracaj, Stachu! Wojska pograniczne
i s?u?by celne na wszystkich przej?ciach
s? ju? uprzedzone – powitaj? ci? z orkiestr?,
nie zwa?aj?c na tw?j dawno przeterminowany paszport,
dwa zawa?y serca, esto?ski akcent i operacj? plastyczn?.
Wracaj, w?adza si? zmieni?a, marzenia si? spe?ni?y,
s?abe napoje alkoholowe i lekkie narkotyki –
w??cznie z klejem – wypieraj? w?dk? z m?odzie?owego obyczaju,
wiosna za pasem, kupisz sobie spodnie z mn?stwem kieszeni,
rozwi??esz parlament, wprowadzisz poligami?,
zmusisz wszystkich, ?eby m?wili Ateny, Goliat i Honolulu,
przy??czysz Donbas do Ukrainy, odnowisz chanat Krymski,
zrobisz nast?pnym papie?em Ukrai?ca
i jego tak?e – jednocze?nie – Dalaj-Lam?.
Czas wraca? – nowe pokolenie studentek
ju? powtarza, wci?? powtarza w ciemno?ci
twoje niezapomniane perfekcyjne imi?”.

Prze?o?y? Bohdan Zadura
Джерело: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=100&co=txt_1463

Jurij ANDRUCHOWYCZ: Wolf Messing: wygnanie go??bi; Kozak Jamajka. Komentarze

Wolf Messing: wygnanie go??bi

Mia?em przepi?kn? zdolno?? (czy mo?e wrodzon?
wad?): dwa go??bi?ta w jamie czaszki.
Zagl?dali mi w gard?o od krzyku czerwone
doktorowie, wr??bici i pomniejsi znawcy.

Jak?e szczyci?em si? wami, me skrzydlate skrzaty,
zr?czni dr?czyciele z dawnych malowide?!
Tar?y o mnie skrzyd?ami, grucha?y ca?e lato,
zak?adaj?c mi w czaszce miasteczko Gruchlida.

Jesieni? spad? z nieba prestidigitator.
Wszawym stetoskopem s?ucha?, jak tam dr?a?y.
P?? miasta zlecia?o, by gapi? si? na to.
Wtedy wyja?ni?em: “Polecie? by chcia?y”.

Wylatywa?y z g?owy przez ran? w ciemieniu
lub me trzecie oko (nie zamkniesz go nijak).
A ten pies parszywy browninga z kieszeni
wzi?? i jedn? kul? oba pozabija?…

Ca?kiem si? uspokoi?em, zamkn??em si? w sobie,
grzeczny, bez odchy??w, wr?ci?o mi zdrowie.
Nie dlatego, ?e zabite me pociechy obie,
ale ?e ich jajko cieplutkie mam w g?owie.

Przek?ad Jacek Podsiad?o

Polskiemu czytelnikowi mo?e nic nie m?wi? imi? i nazwisko Wolf Messing. By?a to znana posta? w Zwi?zku Radzieckim: iluzjonista, kt?ry wywodzi? si? z ba?tyckich Niemc?w. Messing pochodzi? z biednej rodziny i musia? ruszy? w ?wiat w poszukiwaniu pracy. Przed wojn? zjawi? si? w Galicji. Zatrudnia? si? u maj?tnych pan?w do prac w polu lub gospodarstwie. Pewnego dnia zosta? robotnikiem u dziedzica, kt?ry cierpia? na straszne b?le g?owy, bo wydawa?o mu si?, ?e w jego g?owie siedz? dwa go??bie. M?ody robotnik postanowi? go ocali?. Obieca? dziedzicowi, ?e uwolni go od cierpie? i wyrzuci go??bie z jego czaszki. Poprosi? innych najemnik?w, aby przygotowano pistolet oraz kilka ?ywych go??bi, i um?wi? si? z nimi, ?e kla?ni?ciem da zna?, kiedy powinni wypu?ci? ptaki. Na jego znak wylecia?y go??bie, a on je sprawnie wystrzela?. Tym sposobem podobno pan naprawd? zosta? wyleczony.

Ja chcia?em spojrze? na t? legend? z innej strony. Wiersz napisa?em z punktu widzenia chorego dziedzica, kt?ry jednak ?a?uje pozbawienia go zdolno?ci goszczenia ?ywych istot w swojej g?owie. Wolf Messing jest w tym wierszu widmem nazistowskim, kt?re powoli nadci?ga?o.

Kozak Jamajka

tyle jest bracie koniku cud?w ?wiata a przy tym
p?ki nas kruki nie ze?r? to patrze? wci?? na nowo
tutaj bahama-mama tam mami palmami haiti
i wie?e freetown gdy noc? wychodz? z bungalowu

i tak mnie gryzie ?e zblak?a moja soroczka i portki
ki diabe? to sprawi? lub jakie podziemne bydl? czy faun
zdradzili nas przyjaciele ci cwele korsarze morscy
a tak to bat’ko by wzi?li b?ogos?awione freetown

a tam trzyna?cie ko?cio??w i wieczna wojna z amorem
a jeszcze srebro i z?oto w komorach trzynastu otch?ani
za murem cicho jak liany rosn? dziewcz?ta skore
do uciech chocia? w czarne ubrano je ubrania

pytam pirata dicka z kt?rym tu ??opi? siwuch?
jak teraz jeste? europa to? ju? nie cz?owiek paskudo
puknij si? m?wi? mu w czo?o zastan?w si? oka? skruch?
po kiego sprzeda?e? si? za tych trzydzie?ci zgni?ych escudo

a dick chimeryczna sztuka trzyma papu?k? puszk?
zachodzi mnie od ty?u klepie w plecy pitoli
rycerzu step?w daj? tobie zielone jab?uszko
tobie or not tobie m?wi i be?kocze I’m sorry

mam m?wi niewolnic? o kakaowej cerze
kup j? podniebny sokole bo smutno bez gospodyni
po co ry? ziemi? w ogr?dku cmoka prawie ?e szczerze
to ona ma wiesz
awokado figo-fago i dynie

nap?odzisz m?wi kozactwa do kosza je upakujesz
lecz szyja moja dusza do jarzma nie pasuje
nie s?ucham plugawych suplik ?al na odpowied? i ?liny
koniku m?j niewierniku tomaszu ?eby zapomnie?
p?jd? ku zorzom zachodu
flet wytn? z cukrowej trzciny
usi?d? nad oceanem
i wtedy nic tu po mnie

Przek?ad Jacek Podsiad?o

W okresie baroku na Ukrainie pojawi? si? pewien typ obrazu, przedstawiaj?cy Kozaka siedz?cego “po turecku” pod drzewem. W jednej r?ce trzyma fajk?, a w drugiej kobz?, kt?ra czasami przypomina lutni?. Jest to taka fajkowo-muzyczna medytacja. Na drugim planie obowi?zkowo pasie si? ko?. Kozak ten znany jest jako Mamaj. Co ciekawe, nigdy w historii nie by?o ?adnego atamana czy hetmana o takim imieniu. To by?o imi? tatarskiego wodza ?yj?cego w XIII wieku. W tym obrazie zaintrygowa?a mnie fajka, gdy? na prze?omie XVI i XVII wieku w po?udniowej Ukrainie nie znano tytoniu. Przypuszczam, ?e Mamaj pali trawk?.

Inna legenda opowiada o grupie Kozak?w, kt?rzy znajdowali si? w niewoli tureckiej, na statku p?yn?cym gdzie? po Morzu ?r?dziemnym. Pewnego dnia Kozacy zbuntowali si? i zaw?adn?li statkiem. Uciekaj?c przed Turkami kierowali si? na Zach?d, a? dotarli do Wysp Karaibskich.

Z tych dw?ch historii powstaje inspiruj?ca mieszanka. Mamaj pal?cy haszysz i Kozacy u wybrze?y Ameryki. W efekcie tego, w mojej powie?ci stworzy?em czarnosk?rego kaznodziej? z Jamajki, kt?ry nazywa si? John Paul Oszczyrko. To bardzo kozackie nazwisko.

Джерело: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=100&co=txt_1561