O Egzotycznych ptakach i ro?linach

To jest poezja ?ywio?owa, rozgor?czkowana, jakby chcia?a rozsadzi? ciasne ramy wiersza i p?j?? w ?wiat. Tym wierszom nie jest dobrze w ksi??ce: s? tu jak eksponaty, albo – nawi?zuj?c do tytu?u – jak egzotyczne ptaki w ptaszarni. Troch? jak wiersze Whitmana, wykrzyknikowe poezje Andruchowycza potrzebuj? powietrza i przestrzeni, a przede wszystkim – g?osu, kt?ry pozwoli im wybrzmie?.

Julia Fiedorczuk

Co? dla lunatyk?w, zbieraczy osobliwo?ci i kolekcjoner?w bestiariuszy. Mit Kresu, kt?ry nie jest Ko?cem. Przemieszczaj?cego si? widnokr?gu. Zielona Ukraina, oblana oceanem, le??ca gdzie? mi?dzy Haiti a Bahamami. Kozak Jamajka, nieodrodny syn wysp szcz??liwych, cierpi?cy na s?owia?sk? melancholi?. Przybysz, kt?ry pod postaci? sowizdrza?a szydzi z nas i kusi, ?eby?my wybrali bezlitosn? gwiazd? w?drowca. Mit genealogii, inicjacji, zej?cia do podziemi.
Andruchowycz czule si? obchodzi z naszymi nostalgiami i obsesjami. Jak kiedy? nauczyciel rysunk?w z Drohobycza, wypisuje bilety do podziemnego zoo, w kt?rym czaj? si? lwy – ???te gamonie, syreny i szkaradnice. Udowadnia, ?e nic bardziej egzotycznego od Europy Wschodniej. To lektura dla s?owianofil?w i os?b ze wstr?tem do miejscowego klimatu. Kr?tko m?wi?c – dla tutejszych. Przeciwko ca?emu naziemnemu ?wiatu. Jedna z najciekawszych ksi??ek poetyckich ostatnich lat.

Joanna Wajs

Egzotyczne ptaki i ro?liny Jurija Andruchowycza w przek?adach Jacka Podsiad?y to ksi??ka ze wszech miar niepokoj?ca. Liryka roli, kt?r? cz?sto uprawia Andruchowycz, wydaje si? nieco zapoznan? formu?? poezjowania. Zupe?nie nies?usznie. W swoich najlepszych realizacjach ukrai?ski poeta jest elektryzuj?cy niczym Edgar Lee Masters. Liryczne narracje Andruchowycza, przywo?uj?c do ?wiata ?ywych ?otrzykowskie postacie z odleg?ej przesz?o?ci Ukrainy, tworz? rodzaj wehiku?u, dzi?ki kt?remu czytelnik katapultuje si? w przestrze? aksjologicznych nierozstrzygalnik?w. Ani na moment poezja ta nie wpada w pu?apk? dora?nej reprezentacji wybranych biografii. Skupia si? raczej na wykazaniu ci?g?o?ci “upadku”, kt?ry stanowi nasz? wsp??czesn? kondycj?. Andruchowycz jest zakorzeniony w jakim? istotowym “wykorzenieniu”, jest jak trubadur wypad?y z kolein w?asnej pie?ni i b??dz?cy gdzie? mi?dzy “ju? nie” i “jeszcze nie” nadziei na ?wiat lepszy ni? jego literalne przetworzenie. To poezja muzyki infernalnej, podanej w formie jak najbardziej klasycznej. To splot paradoksalny i niebezpieczny. Jak wszytko, co pisze.

Krzysztof Siwczyk

Джерело: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=100&co=txt_1558

МУЗЕЙ СТАРОЖИТНОСТЕЙ

Як ми ходимо обоє
нетрями старого дому!…
Гобелени і гобої
славлять пару невідому,

ніби бачать
нашу змову:
кожен дотик –
теплий спалах.
І тоді ми знову (й знову)
переходимо
в дзеркалах.

На годиннику з гербами,
як завжди, година друга,
і крадеться вслід за нами,
може, туга, може, фуга…

Повз портрети
і портшези
з нами йде
луна від кроків.
Ми кудись надовго щезли
(двісті років?
Триста років?)

І, коли вже стане темно,
з неопалених покоїв
(я, здається, вівся чемно,
я нічого не накоїв),
у жаркі вогні неонні
повертаємось
навіки.
Я несу тебе в долоні,
і життя таке велике…