Familiya Hruzina

Kikabidze, powiedzia?a twardo,
jego nazwisko Kikabidze.

Co za g?upi pomys? – cz?stowa? piwem dziwk?
o drugiej w nocy,
podaj?c si? za biznesmana z Pryba?tyki
na delegacji w Kijowie!

A jednak – jaka okazja
pos?ucha?, co wie tutejszy nar?d
o kraju, w kt?rym ?yje,
o tych, kt?rzy nigdy ju? w nim nie b?d? ?yli,
o tych, kt?rzy nie b?d? ?yli w og?le.

Zabili go, opowiada,
do wielu rzeczy si? dokopa?,
by? najlepszym dziennikarzem
w naszym kraju.

Nie mog? prostowa? jej pomy?ek,
nie mog? wiedzie?, jak to by?o naprawd?,
jak naprawd? si? nazywa?.

Po prostu chce si? wierzy? we w?asne k?amstwo:
jestem biznesmanem z Pryba?tyki
(tak, biznesman z Pryba?tyki!),
i ju? od samego rana
w tym kraju
mam podpisywa? umowy, oblewa? je,
pi? kaw?, koniak, ?yka? atenolol,
wysy?a? faksy i esemesy
i wraca? co szybciej do swojej Rygi.

A ona
powtarza i powtarza:

Kikabidze,
Kikabidze jego nazwisko.

And Everybody Fucks You

Dziewcz?ta by?y niezbyt ?adne i drobne,
ale jedna powiedzia?a do drugiej:
“Proponuj? mi prac? w firmie.
Sekretarka-referentka, obowi?zkowa znajomo?? komputera.
Sto baks?w na miesi?c – i wszyscy ci? posuwaj?”.

Sto baks?w na miesi?c – pomy?la?em.
I wszyscy ci? posuwaj?.
To plus czy minus, jak to rozumie?, pomy?la?em.
I w jakim sensie, pomy?la?em, czy?by w dos?ownym,
a mo?e w przeno?nym?
I w kt?rym by?oby lepiej?
W dos?ownym? W przeno?nym?
Mia?em nad czym my?le?, a poci?g
mkn?? sobie dalej i ko?a
jak g?upie wystukiwa?y
jedno i to samo, jedno i to samo:
Sto baks?w na miesi?c!
I wszyscy ci? posuwaj?, posuwaj?!
Sto baks?w na miesi?c!
I wszyscy ci? posuwaj?, posuwaj?!
Sto baks?w na miesi?c!
I wszyscy ci? posuwaj?, posuwaj?!

Nothing but Budapest

Nawet m?g?bym my? spalinowe lokomotywy
na dworcu Keleti –
?eby tylko by? bli?ej Budy z jej zielonymi wzg?rzami.
?eby tylko nie m?wi? ani s?owa,
siedzie? i s?ucha?,
jak wszyscy wok?? mnie o czym? m?wi? po w?giersku.

Zgodnie z Peterem Zilagim
w ci?gu ostatnich kilku lat
W?grzy stracili ?wiatowy prymat
w samob?jstwach
i teraz s? tylko gdzie? w pierwszej
pi?tce.

To mo?e oznacza?, ?e oni
odnajduj? coraz wi?ksze porozumienie ze ?wiatem.
Czyli ?e coraz wi?cej ludzi rozumie ich j?zyk.
To r?wnie dobrze
mo?e nie oznacza? nic
poza przedwczesno?ci? tego wniosku.

Zam?wili mi taks?wk?
gdzie? mi?dzy pierwsz? i drug? w nocy, kierowca
mia? z osiemdziesi?t lat
i nie m?wi? ?adnym turystycznym j?zykiem.
Dobrze, ?e o takiej p??nej porze
podr?? z Pesztu do Budy
nie trwa zbyt d?ugo,
inaczej przysz?oby mi jak najszybciej
opanowa? w?gierski,
?eby jako? podtrzyma? z nim rozmow?,
co z jednej strony nie jest ?atwe
po dw?ch butelkach wypitej napr?dce
palinki.

Przed mostem Wolno?ci (Szabads?g hid),
on, oczywi?cie, zapomniawszy, ?e nie jestem tutejszy
(zwa?ywszy na jego wiek,
to wcale nie dziwne i nawet naturalne),
zacz?? mi co? z o?ywieniem opowiada?.
Tak, jakbym w swoim codziennym ?yciu
my? spalinowe lokomotywy na dworcu Keleti
i by? w stanie zrozumie? na czym polega dowcip.

Chwyta?em moment,
kiedy mo?na w ?lad za nim si? u?miechn??,
Cho? naj?mieszniejsze by?o co innego:
on nigdy nie s?ysza? nazwy hotelu,
w kt?rym mieszka?em.
Musia?em pokazywa? drog?
gestami, i tylko katedra ?w. Mateusza (M?ty?stemplom)
uratowa?a mnie a jednocze?nie i jego.

Zap?aci?em mu znacznie wi?cej
ni? nale?a?o, po czym dowiedzia?em si?,
?e brakuje mu po?owy z?b?w –
tak szeroko si? u?miechn??.
Czego mi po?yczy?
na po?egnanie?

Dobrej nocy? ?pij spokojnie? Niech ci si? szcz??ci,
synku, by?e? moim milionowym pasa?erem?

To pozostanie jego i moj? tajemnic?.
Tak samo jak ten chorobliwie opuch?y m?ody Cygan,
kt?ry w?cha? klej z foliowego woreczka
nast?pnego dnia na wyspie Ma?gorzaty (Margit sziget).
Spotkali?my si? wzrokiem,
tak jako? wyci?gn?? przed siebie r?k? –
odejd?, niczego tu nie widzia?e?, znikaj.
To pozostanie nasz? tajemnic?.

Nie wykluczam, ?e od czasu do czasu
on myje spalinowe lokomotywy na dworcu Keleti –
?eby tylko prze?y?, zje?? swoj? kanapk?,
zapi? piwem,
?eby tylko by? bli?ej Budy z jej zielonymi
wzg?rzami.

?eby tylko nie skoczy? do tego strasznego Dunaju,
w jego czarno-szare wody,
jednocze?nie przesuwaj?c sw?j ojczysty kraj (M?gyarorsz?g)
o kilka szczebli w g?r?
w ?wiatowej statystyce.